+

Cytat

Popularne

Jak dowiedziałam się, że będę mamą wcześniaka?

Brak komentarzy:
Jak dla każdego rodzica wiadomość, że ich maleństwo urodzi się przedwcześnie wiąże się z przerażeniem, zdziwieniem i kołataniem serca.
Ja o tym, że będę mamą wcześniaka dowiedziałam się w 30-stym tygodniu ciąży w szpitalu. Pare dni wcześniej byłam na wizycie kontrolnej USG- wszystko w normie i te słowa lekarza "jeszcze sporo czasu do porodu". Nic nie podejrzewając mieliśmy jechać z mężem pociągiem do rodziny (3h), tylko coś mi się nie spodobało będąc w łazience...

Tak, to były wody płodowe- sączyły się, choć wtedy myślałam, że raczej to nic takiego po prostu więcej wydzieliny- u ciężarnych norma... jednak coś mnie podkusiło, pojechaliśmy na kontrolę do szpitala i się zaczęło...

"Za 3-4h zacznie się akcja porodowa" usłyszałam od lekarki... a do tego byłam w szpitalu, który przyjmuje porody od 31 tc. Tym bardziej się zestresowałam. Płacz, nieustanne myśli czy to się dzieje na prawde, czy moje dziecko przeżyje... ?
Tu muszę podziękować szpitalowi na Inflanckiej w Warszawie, który zajął się mną bardzo profesjonalnie- zorganizował przejazd karetką i przyjęcie do szpitala św. Zofii na Żelaznej, który ma trzeci stopień referencji- czyli najlepsza obsługa wcześniaków.

Na miejscu badania, EKG, kroplówki, sterydy- w każdym momencie mogła zacząć się akcja porodowa. Ja jednak nie czułam żadnych skurczy, bólu tylko to przerażenie co będzie z moim synkiem.

Do szpitala przyjechałam w piątek, przez weekend kazano mi praktycznie się nie ruszać i monitorowali co się dzieje z maleństwem. W poniedziałek 4.05.2015 były wyniki- bakteria Ecoli + cholestaza dwa zagrożenia dla Karolka i decyzja - ZARAZ ROBIMY CESARKĘ!

O k... czyli jednak, już nic nie moge zrobić... skoro dziecko w brzuchu jest w niebezpieczeństwie, trzeba je wyciągnąć!

Całe przygotowanie trwało jakieś 30 min i na stół- znieczulenie od pasa w dół, nogi drentwieją "Poproszę skalpel" - i już wszystko było wiadome... Niby miało nie boleć, dobre sobie... miałam wrażenie jakby coś ze mnie wyrywano, nie wyciągano. Szarpania w różne strony, mój krzyk, anestezjolog uspokaja, że takie uczucie może towarzyszyć...

Po jakiś czasie, nie mam pojęcia jakim usłyszałam krótki płacz, potem słowa lekarza 10 pkt! Moje małe szczęście 1,63kg 45cm
Dali mi to małe zawiniątko koło głowy, już spał- moje kochane dzieciątko, żałuje, że byłam pół przytomna z wrażenia i nie nacieszyłam się tamtą chwilą- tak chwilą bo oczywiście inkubator z całym oprzyrządowaniem już czekał.

Mnie posklejali , Karolka zabrali na intensywną terapię. Przez kilka godzin leżałam i spałam na pooperacyjnej, na telefonie z mężem co u małego. Od razu kroplówki i pozostałe kabelki do tych małych rączek i nóżek... 

Do mnie przyszła Pani od laktacji wzięła mleko dla Karolka- przynajmniej ma coś ode mnie, jak już nie mnie przy nim.

Tego dnia widziałam jedynie zdjęcia mojego wyczekiwanego pierworodnego, nie miałam na nic siły. Następnego dnia ok godziny 12 poszłam z mężem pierwszy raz robaczyć mój skarb i oczywiście nie wiedziałm, który to mój... co ze mnie za matka!
Tego też dnia mogłam pierwszy raz kangurować- co za niebiańskie uczucie- nie porównywalne z niczym!

No i zaczęło się macierzyństwo pełną parą:) a na dobry start problemy z laktacją... ale o tym już w następnym poście - do zobaczenia i zapraszam !
© Agata | WS | x x.